środa, 30 grudnia 2009

Operacja Wotan z punktu widzenia gracza cz.1

W sobotę rozegraliśmy pierwszą sesje w Wolsungową kampanie "Operacja Wotan". A jako że obiecałem sobie że będę tu pisał o takich rzeczach - oto przed wami pierwsza część raportu z punktu widzenia gracza.

Całość zaczyna się spokojnie, od ostatnich naszych mafijnych wątków w Khemre. Początkowo drużynę stanowią John (ja, elf zabijaka, alfheimczyk, dziki mag, ryzykant i podrywacz, chodzący zawsze w garniaku), Johan (Misiekh, niziołek przemytnik, wotańczyk, kierowca i "ściemniacz na granicy") i Leszko (Żmudi, krasnolud naukowiec z małą armatką na plecach). Wszyscy pracujemy dla Paulo Rosso, lokalnego mafioza. Pierwsze zadanie - sprawdzenie statku w porcie.

Do portu dostajemy się bez problemu, po brzegu przechadzają się karabinierzy a w samym porcie jest zacumowanych mnóstwo statków. Na szczęście dzięki naszej informacji bez problemu odnajdujemy ten nasz. Tylko przypadkiem Leszko zauważa że na dziobie statku ktoś kuca i czatuje. Daje nam sygnał sowimi odgłosami, za co Johan go opiernicza jako że w Khemre nie ma sów ;) . Po krótkim namyśle mamy plan. Leszko zagaduje czatującego a ja z drugiego mola wskakuje mu na głowę. Prosty test, i po chwili John przeskakuje długość dwóch statków (ah ten dziki talent) i ląduje na głowie wartownika. Szybkie poprawienie i po sprawie (Leszko zniesmaczony - "Musiałeś go zabijać?"). Ostrożnie wchodzimy do budki barki. Trochę mojego szczęścia i zauważam cień czyhający na mnie. Nie zastanawiając się wiele, uderzam z pochylonej pozycji. Hit i po sprawie. Tym razem wiążemy delikwenta. Po chwili odkrywamy że pod pokładem przewożeni są niewolnicy! Wyciągnięcie ich i wśród orków znajduje się jeden rodzynek - człowiek imieniem Richard (Zet, odkrywca z alfheimu, maskotka do wiązania). Bierzemy ze sobą człowieka i drugiego znokautowanego trolla i wracamy do naszej knajpy wypadowej. Po krótkiej rozowie z Vifonem (Roger, zabije cię za tego NPCa) przychodzi sam Paulo, który wyraża swoje zaniepokojenie po przesłuchaniu Richarda. Drużynę nagradza tak, ze bogactwo + 1 do końca sesji. Dodatkowo Paulo bierze mnie na stronę, nagradza mnie dodatkowo i proponuje kolejną robotę albo pomoc w zdobyciu biletów na parowiec odpływający do Wotanii. Po dyskusji drużyna decyduje się jechać do Wotanii.

Następego ranka udajemy się do armatora po bilety - no ale jak się okazuje ostatnie bilety wykupił lord James Foley. Po dyskusji lord oddaje nam bilety (pierwsza konfrontacja na sesji, ale o mechanice na końcu). Ale ma tylko dwa, pozostaje zdobyć jeszcze 2. Po rozmowie z armatorem okazuje się że jest jeszcze pare biletów, ale są cholerni drogie bo to klasa tzw "cesarska"... Po zrzutce jednak udaje się nam kupić bilety. W nagrodę otrzymujemy darmową wycieczkę do golemicznego sfinksa. Bydle jest przeogromne - ma 80 metrów wysokości! Na górę dostajemy się windą, a ja korzystając z wolnej chwili używam swojej strzykawki z ekstraktem snu, dzięki czemu regeneruje się moja moc. W windzie ląduje z przepiękną Adelą, którą bajeruje oczywiście w windzie. Bogowie pobłogosławcie moment w którym wybierałem blef przy tworzeniu postaci. Dzięki temu udało mi się wcisnąć Adeli że jestem ochroniarzem ważnych ludzi. Adela jednak nie była zbyt zauroczona. Szybkie zwiedzanie wnętrza (Leszko poszedł do maszynowni, a Johan podrywał niziołczycę - markize de la Trewill, a co robił Richard nie mam bladego pojęcia) i zjechanie na dół. Gdy winda wracała musiała się zepsuć, bo czekaliśmy strasznie długo z Adelą na resztę aż zjedzie. Richard schodzi po drabince a reszta czeka aż Leszko naprawi windę. Po dłuższej chwili sam na sam z Adelą w końcu ruszamy z powrotem do miasta.

I odrazu niespodzianka o której wiedział każdy bo w recenzji na polterze zaspoilerowano - golem zaczyna się ruszać! Najpierw ucieczka aby nie zostać zmiecionym, a następnie zatrzymanie wozów i wymiana miejsc. Drużyna wsiada do jednego wozu a reszta do pozostałych. Jeszcze ostatnie słowo do Adeli ("Teraz pani zobaczy jak się ochrania ważnych ludzi") i jedziemy na golema. Nasz kierowca Johan dość szybko wyrównuje jazdę z golemem i w tym momencie ja i Leszko zaczynamy próby dostania się do wyłącznika bezpieczeństwa. Ja za pomocą swojej mocy a Leszko za pomocą rocket jumpów z swojej armatki. Gdy my wskakujemy, pozostali gracze próbują zwolnić golema. W końcu dostaliśmy się do sterowni a tam niespodzianka - golem jest opętany przez demona! Ja jako zupełnie nie techniczny próbuje demolować, ale kończy się to dla mnie źle więc odpuszczam. Zostawiam więc sprawy w rękach Leszka. A radzi sobie bardzo sprawnie z odłączeniem płyty sterującej od reszty golema. Sfinks staje, miasto uratowane! Z golema zbiera nas Johan żyrokopterem i wszyscy udajemy się do miasta. Zostajemy okrzyknięci bohaterami i takie tam. Po sesji wybrałem osiągnięcie pościg - skoki. To była chyba najbardziej epicka rzecz jaką zrobiłem na sesji :) .

A teraz mechanika - konfrontacje szły strasznie wolno. Widzicie ile zajął mi opis sytuacji walki z golemem albo dyskusja o oddanie biletów? A to były najdłuższe momenty sesji. Problem leży jednak nie w mechanice, a w jej nieznajomości przez graczy i ogromie możliwości jakie daje. Mechanika jest taka, że wymusza na graczach kreatywność (no bo w teorii co może zrobić gracz 80 metrowemu golemowi?). Ma to swoje plusy, ale gdy gracze są przyzwyczajeni do "to ja go tnę" to idzie to dość ciężko. Ja sobie jakoś radziłem, bo byłem betatesterem W. Natomiast Zet miał straszne problemy z adaptacją mechaniki i strasznie się zraził. Myślę jednak, że z biegiem czasu przyzwyczaimy się i konfrontacje będą szły bardzo sprawnie.

Ogólnie sesja wypadła na 4- w skali szkolnej. Sama fabuła na 6, ale problemy mechaniczne i styl prowadzenia naszego MG zaniżają ocenę :) .

czwartek, 17 grudnia 2009

3 edycja WFRP? Nie kupuje

Właśnie rozmyślałem czy chciałbym kupić sobie 3 edycja Warhammera. I wniosek jest prosty - nie kupuje. A dlaczego? Powodów jest wiele. Nawet bardzo wiele. Ale są dwa główne.

Po pierwsze nie podoba mi się koncepcja mechaniczna nowej edycji. Jestem jednak tradycjonalistą, i zbyt duże mieszanie w tym aspekcie już mnie nie uszczęśliwi(co by nie było, 2 edycja miała bardzo dobrą mechanikę). Ktoś spyta co za różnica czy rzucam specjalną kostką ze znaczkami, a k100? Ano różnica dla mnie jest. Może jestem dziwny, ale przynajmniej mam jakiś swój gust ;)

Po drugie - mam drugą edycje, a co za tym idzie, mogę ciągle w nią grać. I to, że nie dostanę do niej już nowych dodatków jest zaletą. Bo świata wystarczająco dużo opisano. Teraz pora na wypełnianie białych plam z mapy przez MG i graczy. RPG to hobby dla ludzi kreatywnych, nie ma sensu odbierać sobie najlepszej części gry czyli tworzenia (dla graczy tworzenie swoich postaci, a dla MG kreowanie świata naokoło). A więc zamknięcie linii WFRP 2ed jest dla mnie, jako MG furtką by zamknąć usta graczy którzy mówią że w dodatku jest inaczej ;) . Gramy u mnie, na moich zasadach i w świecie tworzonym przez nas wszystkich ;) .

Te dwie rzeczy przekonały mnie ostatecznie (bo cenę, boxowe wydanie itp to już bym przebolał chyba), że 3 edycji WFRP nie kupię.

Raport z sesji: WFRP 2 ed

Tu miał być raport z sesji. Niestety nie miałem czasu świeżo po sesji go napisać, więc najpewniej go nie będzie. Będzie znaczy, ale mało dokładny. Tak żebyście przed kolejną sesją nie pytali "a co było ostatnio?" jak w "The Gammers".

W skrócie, trafiliście do zamku braona Helmuta von Kirka. W zamku natrafiliście na ześwirowanego syna barona, barda wilkołaka i podszywającego się pod kapłana Taala truciciela. W ciągu trzech dni udało się wam odkryć to wszystko, z małą pomocą MG bo za dużo ślepych tropów zostawiłem ;) . W tym momencie jesteście chwile po udźganiu wilkołaka i pewnie będziecie szykować się do wieczornej uczty.

Termin kolejnej sesji? Między 27 a 30 proponuje.